fot. Marta Zabłocka
Skąd pomysł na ten film?
Pomysł wziął się z obserwacji kilku starszych ludzi, z którymi mam dość częsty kontakt. Zacząłem zauważać takie życie czyimś życiem. Właściwie w moim filmie to jest już posunięte do granic absurdu, groteski. Te osoby zaczęły żyć chorobami swoich sąsiadek, tym, że młodzi ludzie na górze ciągle imprezują. Zamykają się w mieszkaniu i praktycznie nie wychodzą poza swój blok. Jednocześnie wiedzą wszystko, co się dzieje dookoła nich. Ten blok staje się dla nich taką mikrorzeczywistością, gdzie część społeczeństwa świetnie funkcjonuje bez kontaktu z zewnątrz. Generalnie wydaje mi się, że to jest dość typowe dla współczesności. Chęć przyciągnięcia życia i zamknięcia w tych czterech ścianach, a nie wyjścia do świata Tak samo jak portale społecznościowe. Mamy tam wszystko, całe życie przed ekranem monitora. Nie wychodząc z domu. Zgarniamy ten świat na jakieś takie dziwaczne sposoby do siebie, do swoich domów. Żeby odciąć się. Nie mieć takie prawdziwego kontaktu z ludźmi i rzeczywistością.
A myślisz, że każdy ma taką potrzebę podglądania innych? I kontrolowania ich życia?
Nie wiem. Myślę, że dużo osób. Nie mogę tak wyrokować za wszystkich. Ja też uwielbiam, jadąc autobusem, podsłuchać rozmowę ludzi siedzących przede mną. Dzięki temu, że starałem się znaleźć, może to dziwnie zabrzmi, coś wspólnego z moim bohaterem. Na jakiś sposób go rozumiem. Na pewno są osoby, które mają wszystko gdzieś, ale zainteresowanie światem, drugim człowiekiem też się trochę łączy z tym, że chcemy wiedzieć, co robią inni, jak żyją. To nie musi być posunięte do podglądania, tylko do zwyczajnej ciekawości.
Powiedzmy, że istnieje takie stereotyp sąsiadki, która podgląda Cię przez wizjer. To jest jakiś stereotyp. Nie wiadomo na ile to jest prawdziwe. Ale Twój bohater jest bardzo wyrazisty, jeżeli mogę to tak ująć. Ma swoje notatki, każdy sąsiad ma oddzielny zeszyt, swoją historię. Jak w ogóle znalazłeś takiego człowieka?
To znaczy… Nie wiem, czy ja Ci to w końcu zdradzałem, czy nie. To jest fikcja zupełna.
Czyli tak naprawdę stąd to wyróżnienie dla Ciebie za mistrzowsko zadane widzowi pytanie: dokument czy fabuła.
Tak, tak. Mam nadzieję, że dostałem tą nagrodę nie tylko dlatego, że udało mi się oszukać. Oby film bronił się sam. Niezależnie czy jest dokumentem, czy fabułą. Ten pan jest znajomym moich rodziców. Poprosiłem go, żeby zagrał tę postać. Napisałem scenariusz. Zrobiłem scenografię. Ta szafka jest moim pomysłem. Zorganizowałem wielką akcję, żeby znajomi przynosili mi zeszyty swoich rodziców i swoje z podstawówki. Zdecydowanie to jest jedna wielka inscenizacja. Od razu się tłumacząc, wydawało mi się, że ta forma dokumentu stworzy właśnie metaforę pewnego problemu. Pewnego typu myślenia człowieka. Co sama mówiłaś. Tak zwana sąsiadka podglądająca przez wizjerek. Wydawało mi się, że ta pseudo dokumentalna forma pozwoli się jak najbardziej zbliżyć widzowi do tej postaci. Nie zdziwiłbym się, gdyby ta postać usiadła sobie obok mnie i powiedziała o tym, co robi. Dla mnie istnieje naprawdę z krwi i kości. Mając kontakt ze sporą ilością starszych osób, wiem, że niektórym osobom już niewiele brakuje, żeby przejść do tego stopnia. Wziąć ten zeszyt, zacząć chodzić po bloku i spisywać obserwacje.
Co chciałeś pokazać widzom?
Po pierwsze ta postać tego starszego pana jest dla mnie bardzo smutną osobą. Jestem sobie w stanie wyobrazić, że osoba, która mieszka od dwudziestu paru lat sama, nie ma rodziny lub kontaktu z nią, nie ma znajomych albo są to ludzie, którym mówi po prostu dzień dobry na korytarzu, jest w stanie posunąć się, pogrążyć się do jakiejś totalnej obsesji. W tym przypadku to jest kompulsyjne zbieranie informacji na temat sąsiadów. Dla mnie to najbardziej jest chyba film o samotności. Możemy również współczuć tej osobie. Tego, że jest samotna i nie ma z kim porozmawiać, nie ma bliskich osób. Wiele osób też odczytuje jako najważniejszą rzecz to, że owa sytuacja może prowadzić do czegoś bardzo niebezpiecznego. Do nagłej chęci sprawowania kontrolę nad tym swoim małym światem. Taka dziwaczna obsesja, która jest wynikiem samotności. Może przechodzi w coś naprawdę niebezpiecznego. Chociaż oczywiście na małą skalę, bo na jeden budynek.
A jak dobrze Ty znasz swoich sąsiadów?
Zaskoczyłaś mnie. Chyba nie bardzo dobrze. Mieszkam pod Warszawą. Moich sąsiadów mógłbym wymienić na palcach obu dłoni. W domu spędzam małą część swojego życia. I tak naprawdę mało o nich wiem. Wiem mniej więcej, czym się zajmują. Jeśli rodzice mają kontakt z którymś z tych sąsiadów, to oczywiście wiem trochę więcej. Ale nie za dużo. Jeszcze nie zacząłem robić notatek.
Konkurs, na którym dostałeś Grand Prix, czyli Ogólnopolski Konkurs Filmów Niezależnych w Koninie nie jest skierowany tylko dla młodych ludzi. Do wszystkich, którzy tworzą filmy niezależne. Myślisz, że Twój wiek miał jakiś wpływ na to, że akurat Ty zdobyłeś Grand Prix? Dodaje Ci to profitów czy utrudnia życie?
Mam nadzieję, że nie ma wpływu. Chciałbym, żeby ten film się bronił sam. Żeby nie był jakoś ze mną powiązany. Żeby mówił sam za siebie. Chciałem po prostu coś powiedzieć. Chciałem zrealizować dobry film. Zrobiłem to najlepiej, jak umiałem. Teraz to się powinno bronić niezależnie od mojej osoby. To już wyszło ze mnie i jest jakimś tam oddzielnym tworem. Mam nadzieję, że kwestie typu „Jury chciało nagrodzić młodą osobę” nie miały żadnego wpływu.
„Wszystko” to jest Twój trzeci film.
Był dokument, który stworzyłem podczas Przedszkola Filmowego o vlepkarzach. Potem reportaże, które robiłem w ramach różnych projektów. Następnie Videonotacja o NeSpoon. I „Wszystko”, które jest ostatnie. Najbardziej „moje” to są właśnie te dwa filmy. Z Przedszkola i „Wszystko”.
A jakieś masz plany, co dalej?
Tak. Nawet dość oficjalne. Skończyłem już scenariusz. Będę robił adaptację opowiadania Lidii Alejko, polskiej pisarki. Parę lat temu wydała zbiór opowiadań „Żywoty świętych osiedlowych”. Także w tych blokowych klimatach dalej chcę się poruszać. To są bardzo śmieszne, a tak naprawdę boleśnie prawdziwe i bardzo smutne historie o mieszkańcach wielkiego blokowiska. Przez gawędziarza spod budki nazywani są świętymi. Oczywiście ze świętością nie mają wiele wspólnego. Adaptuję opowiadanie o dziewczynie, która chowała swój gniew do słoików.
Zdawałeś teraz maturę. Czy Twoja przyszłość ma jakiś związek z filmem?
Nie chciałbym niczego innego robić, tylko zajmować się filmem. Będę robił wszystko, aby to osiągnąć.
To była piękna puenta naszej rozmowy. Dziękuję.
Rozmawiała Ewa Majdecka
Wszystko from Iwo Kondefer on Vimeo.